Najstarsze dzieje wyspy, czyli czasy, gdy rodzima ludność pozostawała niepiśmienna, znamy dzięki cudzoziemskim kronikarzom i podróżnikom. Wyprawiający się na wschód Europy żydowski kupiec, Ibrahim ibn Jakub z arabskiej Hiszpanii, przekazał w swej relacji, jak funkcjonowała drużyna władcy Północy oraz to, że nasi przodkowie używali łaźni parowych.
Inne informacje zawdzięczamy niemieckim i czeskim duchownym, zorientowanym w sytuacji sąsiedniego kraju: Widukindowi z Korbei (pierwszy wymienił imię Mieszka wojującego na Połabiu), Thietmarowi z Merseburga (opisał trudy Jordana, pierwszego biskupa) i praskiemu Kosmasowi (przekazał plotki o podeszłym wieku Dobrawy). Żaden z nich prawdopodobnie nigdy nie przybył do Wielkopolski, ale słowa przez nich skreślone dają nam wgląd w naszą przeszłość.
Fragment kroniki Thietmara z Merseburga, domena publiczna
Odkrycia archeologów świadczą, że na wyspie w użyciu były nie tylko lokalne, ale i zagraniczne wyroby. Pionek do skandynawskiej gry planszowej hnefatafl ciekawie łączy się z faktem obecności wikińskich najemników wśród wojów Mieszka. Czeskie, węgierskie i arabskie monety czy ruskie kostki mozaikowe dowodzą wpływów kupców, którzy gościli w tutejszych warowniach. Wzbogacali oni swymi towarami lokalną kulturę, uiszczali opłaty, które książę przeznaczał na obronę i poszerzanie terytorium.
Romańskie palatium Mieszka, odkryte u progu XXI wieku, bez wątpienia wzorowane było na podobnych rezydencjach z ziem niemieckich i niewykluczone, że pracowali przy nim zachodni muratorzy. Późniejszą katedrę wzniesiono na wzór kościoła z Membleben, skąd przybył na wyspę ówczesny biskup Unger.
Wizualizacja palatium Mieszka I. Ryc. Piotr Walichnowski
Pierwsi duchowni z oczywistych względów byli cudzoziemcami, np. romańskiego pochodzenia był Jordan, służący wcześniej w północnej Italii bądź w okolicach nadreńskich. Legenda o założeniu kościoła na Wzgórzu św. Wojciecha wiąże się z przejeżdżającym tamtędy, w drodze na męczeńską misję, czeskim biskupem. Przez kolejne wieki duchowni przeszczepiali na piastowski grunt piśmiennictwo, romańską architekturę, nowe metody uprawy ziem i inne nowinki towarzyszące kulturze łacińskiej.
Epitafium biskupa Jordana w poznańskiej katedrze, fot. J. Tritt
Przybyszkami były również piastowskie żony. Trudno przecenić rolę, jaką odegrały dla Wielkopolski czeska Dobrawa, wielka ewangelizatorka, czy świątobliwa Jolenta, węgierska żona Bolesława Pobożnego. Ulokowany w tym czasie lewobrzeżny Poznań zasiedlali nie tylko mieszkańcy pobliskiego Ostrowa, ale też liczni osadnicy niemieccy (z biegiem lat zupełnie spolonizowani) czy żydowscy.
Również na wyspie, należącej odtąd do biskupów (wówczas już polskich), nie zabrakło przybyszów. W ufundowanej przez Jana Lubrańskiego słynnej Akademii nowatorski program nauczania realizował od 1529 roku Krzysztof Hegendorfer, niemiecki humanista. Po sześciu latach od przybycia, spotkał się jednak z ostrą krytyką za sprzyjanie reformacji i wrócił do swojej ojczyzny, co negatywnie wpłynęło na poziom nauczania w Akademii.
Akademia Lubrańskiego (dziś siedziba Muzeum Archidiecezjalnego), fot. Ł. Gdak
Mecenat biskupów doby renesansu i baroku przywiódł na Ostrów cudzoziemskich artystów i ich dzieła. Brązowe płyty nagrobne rodziny Górków, zdobiące dziś filary katedry, wykonano w Norymberdze. Duży wkład w architekturę i sztukę Ostrowa mieli włoscy artyści, często zakładający w Polsce rodziny i zostający tu na stałe. Pałac biskupi odnawiał słynny Jan Baptysta Quadro, autor poznańskiego ratusza. Hieronim Canavesi, choć działał w Krakowie, wykonał marmurowe nagrobki biskupa Adama Konarskiego i rodu Górków.
Ściślej z Poznaniem związał się Krzysztof Bonadura Starszy z północnych Włoch, któremu miasto zawdzięcza kilka barokowych kościołów. Ten sam styl nadał poznańskiej katedrze, gdy zlecono mu ją odbudować po pożarze z 1622 roku. Prace sfinalizował jego rodak, przybyły z Rzymu Pompeo Ferrari. Barokowa szata katedry, kilkadziesiąt lat później pochłonięta przez ogień, zachowała się na XVIII-wiecznej rycinie. To dzięki niej powojenni architekci wskrzesili częściowo projekt Bonadury i Ferrariego.
Katedra w szacie barokowej - fragment widoku Poznania od południowego wschodu,
F.B. Werner, 1734 r., ze zb. Muzeum Narodowego w Poznaniu
Również w czasach zaborów, gdy szczególnie podkreślano polską tożsamość narodową, znajdujemy cudzoziemski wkład w dziedzictwo wyspy. Efraim Szreger, którego ojciec Niemiec przybył do Polski z Węgier, nadał fasadzie katedry modne wówczas klasycystyczne rysy. W tym samym stylu pałac arcybiskupi przebudował Karl Friedrich Schinkel, czego rezultat widoczny jest do dziś. Dzieła tego naczelnego urbanisty pruskiego: ewangelickie kościoły, pałace czy pomniki, rozsiane są aż po dziesięciu polskich województwach, nie wspominając Niemiec.
Katedra w szacie klasycystycznej, fot. ze zb. Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków
Wielkim międzynarodowym przedsięwzięciem było powstanie Złotej Kaplicy. Darowizny na budowę mauzoleum pierwszych władców przekazali, poza wieloma Polakami, król pruski, król angielski i car rosyjski. Nie do przecenienia jest także wkład niemieckich i włoskich artystów. Projekt bizantyjskiego wystroju kaplicy zaproponował uczeń Karla Friedricha Schinkla, Gustav Stier, oraz Franciszek Maria Lanci, urodzony w środkowych Włoszech, lecz działający Polsce. Złocone malowidła kopuły są dziełem berlińczyka Henryka Müllera, a neogotycki sarkofag władców – kamieniarza Gustava Hessego.
Stojące naprzeciw sarkofagu brązowe posągi Mieszka I i Bolesława Chrobrego wykonał Daniel Rauch, twórca pomnika Fryderyka Wielkiego przy berlińskiej alei Unter den Linden. Za mozaikową posadzkę oraz kopię Tycjanowskiego Wniebowzięcia odpowiada Liborio Salandri, znany z mozaik wieńczących portal weneckiej Bazyliki św. Marka. Znamienne, że wygląd XIX-wiecznego Ostrowa znamy dzięki rysunkom Prusaka Juliusa von Minutolego, który – mimo że odpowiadał za germanizację – utrzymywał dobre stosunki z Polakami, a jego dzieci mówiły po polsku.
Posągi Mieszka I i Bolesława Chrobrego w Złotej Kaplicy, fot. J. Tritt
W XX wieku na Ostrowie znajdziemy niewielu cudzoziemców i ich dzieł. Łupieżcza działalność hitlerowców zamieniła wiarę w twórczą rolę przybyszów na nieufność wobec nieproszonego najeźdźcy. Większość ówczesnych prac prowadzili rodzimi architekci i archeolodzy. Może dlatego łatwo dziś ulec wrażeniu, że dziedzictwo wyspy zawdzięczamy wyłącznie polskim duchownym, artystom i władcom? I słusznie, gdyż za wieloma przybyszami stali przecież miejscowi fundatorzy i mecenasi.
Nie należy zapominać, że cudzoziemcom zdarzało się wpływać negatywnie na dziedzictwo wyspy. Jakim kontrastem są postaci dwojga Przemyślidów: fundującej pierwsze kościoły Dobrawy i spokrewnionego z nią Brzetysława, który w dwa pokolenia po niej obrócił świątynie w ruinę! Za paradoks uchodzi też i to, że przed rozbiórką kościółka Marii Panny, ogłoszoną przez pruskie władze, uchronił przebywający w Poznaniu Fryderyk Wilhelm IV.
Przykłady te ukazują, że żadnego narodu nie da się zamknąć w stereotypie wrogości czy przyjaźni. Warto jednak pamiętać, że ta druga zawsze owocuje wspólnym, bogatym w różnorodność, ale przecież nadal polskim dziedzictwem.
Dawid Barbarzak