Leonardo da Vinci, Człowiek Witruwiański, ok. 1490, ilustracja do rzymskiego traktatu Witruwiusza obrazująca proporcje ciała ludzkiego jako jednostki miary wykorzystywane w architekturze, źródło: domena publiczna
„Wielkim cudem jest człowiek” (Magna miracula est homo), jak mawiali renesansowi myśliciele. Zgodne jest to z powtarzanym stwierdzeniem, że renesans to czas wielkiej fascynacji istotą ludzką. Fascynacja ta jednak w dużej mierze dotyczyła wytworów ludzkiego umysłu, w szczególności ksiąg starożytnych traktowanych przez humanistów wręcz z nabożną czcią. Był to także czas, w którym narodził się literacki gatunek autobiografii, co było konsekwencją dostrzegania wagi swoich indywidualnych losów i cech osobowości. Wykształciły się w społeczeństwie charakterystyczne, jak we włoskiej commedii dell’arte, sylwetki i przynależne im cechy niezwykłych i awangardowych artystów, przenikliwych myślicieli i uczonych, przedsiębiorczych kupców i bankierów, a także nowe role kobiet z wielkimi władczyniami na czele.
Myliłby się jednak ten, co humanistów postrzegałby jako prekursorów ateizmu czy deizmu rozpowszechnionego wśród elit epoki Oświecenia. Człowiek renesansu to niewątpliwie homo religiosus (człowiek religijny). Wiara stanowiła wciąż wielką inspirację do tworzenia, ewoluowały jednak relacje człowieka ze Stwórcą w formy bardziej indywidualne i bezpośrednie. Przykładem tej religijności były nie tylko cykle Madonn Rafaela czy Botticellego, ale także postać i działalność biskupa Jana Lubrańskiego – człowieka dwóch epok i wielu zainteresowań.
F. Skórka (prawdopodobnie), Madonna z Dzieciątkiem i Janem Lubrańskim, ok 1510, fragment z postacią biskupa, ze zb. Muzeum Narodowego w Warszawie
Słowo było kluczem do poznania ludzkiej natury, jeśli niedostępne w formie pisanej, to przekazywane ustnie. Słynna akademia renesansowa fundacji Lubrańskiego opierała się na wykładaniu wiedzy uczniom w większości nie mającym dostępu do tekstów starożytnych. Zalecano notowanie i zapamiętywanie aforyzmów, sentencji i sformułowań niezbędnych dla opanowania sztuki przemawiania, będącej ówcześnie przepustką do kariery. Niemniej to księga stanowiła wartość najwyższą, a jej posiadanie świadczyło o statusie społecznym i majątkowym. Biblioteka Lubrańskiego liczyła ponad 150 pozycji o iście renesansowym przekroju, z takich dziedzin jak prawo, teologia , nauki przyrodnicze, literatura , poezja czy historia. Księgozbiór złożony z dzieł starożytnych, ale także średniowiecznych i renesansowych, uległ niestety rozproszeniu Do dziś rozpoznano jedynie kilka z ksiąg należących do tego szacownego zbioru.
Herb Jana Lubrańskiego Godziemba w traktacie Arystotelesa De Historia Animalium, ze zb. Biblioteki Narodowej Ukrainy w Kijowie
Światli humaniści doby Renesansu doskonale zdawali sobie sprawę, że rozwój intelektualny i duchowy musi być poprzedzony spełnieniem podstawowych potrzeb doczesnych. W kwestii higieny nie można jednak stwierdzić, że czasy renesansu przyniosły przełom w stosunku do rzekomo „ciemnych wieków średnich”. Wręcz przeciwnie, ówcześni medycy coraz częściej mówili o szkodliwości częstych kąpieli. Istnienie w średniowieczu publicznych łaźni, było rzeczą naturalną, także w Poznaniu, gdzie w XV wieku funkcjonowało nawet kilkanaście takich przybytków. Ich ówczesna popularność i tym samym majętność samych łaziebników wynikała nie tylko z zaleceń cechowych czy miejskich dotyczących kąpieli, ale także dodatkowych atrakcji jakie zapewniały łaźnie. Służyły one jako miejsca spotkań, rozrywki i uciech cielesnych. Nowe, negatywne podejście do ablucji ciała skutkowało w dalszych wiekach spadkiem popularności łaźni publicznych.
Miasta w tym czasie podejmowały jednak działania nie tylko w kwestii higieny osobistej mieszkańców, ale także w dziedzinie doprowadzania wody i odprowadzania nieczystości. Nie znając właściwych przyczyn chorób, dostrzegano intuicyjnie zależności między stanem sanitarnym zagęszczonego i pełnego nieczystości miasta w murach a błyskawicznym rozprzestrzenianiem się epidemii. Dlatego też krótko po lokacji Poznania poprowadzono pierwszy wodociąg ze stawu znajdującego się na terenie obecnego Placu Wielkopolskiego do ujęcia przy klasztorze Katarzynek. Pomimo dalszego rozwoju sieci wodociągowej składającej się głównie z otwartych kanałów lub wydrążonych bali drewna większość mieszkańców i tak musiała korzystać z niskiej jakości wody pitnej. Pobierano ją najczęściej ze studni wykopanej na podwórzu domu w sąsiedztwie dołu kloacznego czy nawet bezpośrednio z fosy miejskiej, co skutkowało rozprzestrzenianiem się wielu chorób.
Albrecht Dürer, Łaźnia mężczyzn, ok. 1496, drzeworyt, źródło: domena publiczna
Przeciwdziałaniu epidemii służyły także działania na rzecz odprowadzania odpadów. Do XIX wieku, kiedy to zaczęto zakładać nowoczesne kanalizacje, miasta, w tym i Poznań, opierały się na systemie rynsztoków, którymi spływały wszelkie nieczystości. Rzecz jasna władze wydawały w tym względzie odpowiednie uchwały, na mocy których zabraniano wyrzucania „plugastw” na rynek i ulice pod groźbą kary. Nie było to jednak powszechnie respektowane, a niejeden ówczesny przechodzień znajdując się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie mógł tego dotkliwie doświadczyć, o czym świadczą liczne skargi przechowywane w aktach miejskich. Co ciekawe, w XVI wieku pojawiły się w Poznaniu pierwsze drewniane rury kanalizacyjne, a w XVII w. nawet podziemne kanały, do utrzymywania których miasto zatrudniało specjalnego sługę rynsztokowego. Dotyczyło to jednak tylko głównych ulic, w większości przypadków i tak używano rynsztoków.
Fragment widoku Poznania przedstawiający Ostrów Tumski z dzieła G. Brauna i F. Hogenberga, Civitates Orbis Terrarum, t. VI, Theatri praecipuarum totius mundi urbium liber sextus, Kolonia 1618, ze zb. Muzeum Narodowego w Poznaniu
Biskup Jan Lubrański ,odpowiedzialny za wielkie inwestycje przełomu XV i XVI wieku na Ostrowie Tumskim, doskonale wiedział że spełnianie potrzeb ducha musza iść w parze z ulżeniem doczesnej niedoli. Świadczyły o tym fundacje, które poczynił na terenie miasta lewobrzeżnego jak np. wzniesienie z jego inicjatywy łaźni przy Bramie Wielkiej. Próbował rozwiązać problem chorych i sędziwych księży, którzy nie mogąc pełnić posługi kapłańskiej pozbawieni byli jakiegokolwiek źródła utrzymania, fundując dla nich kościółek i szpital św. Stanisława. Co ciekawe, zabudowania te kilkadziesiąt lat później otrzymali Jezuici i wzniesiona przez nich na tym miejscu obecna Fara pierwsze wezwanie przejęła właśnie od tego kościoła.
Najbardziej spektakularne działania podejmował jednak Lubrański na terenie miasteczka biskupiego jakim był Ostrów Tumski. Dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom i skarbcowi diecezjalnemu przed grasującymi bandami łupieżców, kontynuował on budowę ceglanego muru obronnego zapoczątkowaną najprawdopodobniej przez biskupa Andrzeja z Bnina. Ochronę przed ogniem miała zapewnić rezygnacja z drewna i słomy wykorzystywanych w budownictwie na rzecz cegieł i dachówek ceramicznych. Realizacja wielkich inwestycji wymagała pewnego źródła dostaw tego budulca, aby zaoszczędzić na kosztach transportu, najlepiej ulokowanego w bezpośrednim sąsiedztwie. Dlatego też Lubrański zdecydował o rozbudowie istniejącej już cegielni kościelnej na Zagórzu i zorganizowaniu nowej na Zawadach. Celem uchronienia mieszkańców przed skutkami spożywania wody z zanieczyszczonych miejskimi odpadami studni i rzek (co było powszechną praktyką) i przeciwdziałaniu epidemiom wytyczyć kazał rurociąg złożony z wydrążonych pali dębowych. Konstrukcja ta doprowadzała źródlaną wodę z Żegrza i Rataj do zbiornika zwanego w dawnej Polsce rząpiem ulokowanego w okolicy placu katedralnego (wtedy cmentarza). Zadbał także o wzmocnienie kanałów ściekowych kamienną obudową, a na nawierzchni, w tych czasach zanieczyszczonej wszelakiego rodzaju odpadami, kazał położyć bruki uliczne.
Wizualizacja Akademii Lubrańskiego z gdaniskiem, ryc. Piotr Walichnowski
Opus Magnum Jana Lubrańskiego czyli renesansowa akademia jego fundacji także wyposażona została w praktyczny element tzw. gdańsko – wieżę latrynową wysuniętą przed mury zapewniającą wyższy poziom higieny. Przykład ten najlepiej świadczy o tym, że Lubrański w pełni zdawał sobie sprawę, że działania na rzecz ducha muszą iść w parze ze spełnianiem podstawowych potrzeb ciała.
Maksym Kempiński